Zapraszam na pierwszy wpis z serii: „Leon nie ma samochodu, siedzi w domu, a wrzuca nowe wpisy” 🙂
Jako, że obiekt, który chcieliśmy odwiedzić okazał się zalany, szybko musieliśmy namierzyć coś w pobliżu i w ten sposób dotarliśmy do sztolni „Górnej”
Dzięki mapie dostępnej w sieci, lokalizacja obiektu nie nastręczyła problemów.
Początkowy odcinek sztolni jest obetonowany.
Na stropie widać pęknięcia? Nic z tych rzeczy.
Luki w stropie zawierają drewnianą „wkładkę” Czy wy również wiecie po co one tam są? 🙂
Beton znika zaraz za drzwiami, od tego momentu sztolnia jest w stanie surowym. Trzeba się wczołgać do następnej komory.
Zaraz po wejściu do komory wyrobiskowej, widok na wejście.
No i sama komora w całej swej okazałości.
Co dziwne, choć otaczał nas granit, to licznik Geigera w całym obiekcie nie złapał niczego ponad normę. Na uran nie natrafiono 🙂
Kwarc?
Choć sztolnia wykuta w granicie powinna być w miarę stabilna, to niestety w tym przypadku od stropu odspajają się dosyć duże fragmenty. Materiał bez problemu można kruszyć w rękach. Do tego dochodzą strefy w których łączą się 2 rodzaje skał.
To bardzo niebezpieczne miejsca.
Po zejściu na dół, chodnik ciągnie się jeszcze przez kilkadziesiąt metrów.
Troszeczkę ciekawsza jest prawa odnoga, no tak nie wspominałem. Ale jest taka 🙂
Jordan dzierży dumnie licznik geigera 😀
W prawej odnodze rozwidlenie. Lewy chodnik zawalony
Prawy droży i tam też się udajemy. Belki sprawiają wrażenie solidnych i oby zawsze takie były 🙂
Na żyznej glebie rośnie nawet jakaś roślinka.
Wszędzie te cholerne belki. Iść nad nimi, czy pod?
Filip mówił, że jak już nie będę miał gdzie iść to mam iść dalej, no to idę. A tam cholerny szybik w górę. Wszędzie masa mniejszych kamyczków i głazów, a ja wchodzę przez wąską szczelinę. Jeżeli coś trącę…
to powrotu nie będzie. Wspinam się ostrożnie na górę, szukając jednocześnie stabilnej skały, żeby móc się wesprzeć.
Szczyt. Dalej iść już nie można. Powoli się wycofuję i wychodzę na powierzchnię.
Po spakowaniu się, podjeżdżamy jeszcze na hałdę zmierzyć promieniowanie.
Szukamy odpowiedniego kamyczka i…
Sporo, więcej niż udało się zmierzyć w sztolni „Głównej”, „7” no i „Górnej”
Z pozdrowieniami, LEON.