Poza granicami kraju

Data: 15 Lutego 2014
Godzina: ok 8:10
Temperatura: ok 5C
Koordynaty: Utajnione

Dziwna pora na opuszczanie domu jeżeli chodzi o eksplorację… 03:00 w nocy 🙂

 

No, ale tak późny wyjazd wymuszony jest tym, że chcemy być na miejscu jak najwcześniej, a że do przejechania mamy ok 250km, padło na tą porę 🙂
Punkt zborny był w Wałbrzychu. Razem z trójką znajomych ruszyliśmy w stronę Czech.

Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce.
Czekał nas bardzo krótki przemarsz, jeszcze zmarzniętą ziemią i naszym oczom ukazały się duże metalowe wrota.

 
  Od progu zaś przywitał napis 🙂

Teraz wystarczyły się tylko przecisnąć przez, któryś z otworów,  co nie nastręczyło zbyt wielu problemów.
 Zaraz za bramą zbiera się woda, jej wysokość to ok 20cm.
Jednak nakładanie woderów było zbędne, poruszaliśmy się po ułożonych kamieniach i innych wystających z wody elementach.

Pierwsza odnoga kłania się nam po przejściu ok 10m. My co prawda zaliczyliśmy ją na samym końcu, ale żeby zachować ład opiszę ją już teraz, gdyż jest stosunkowo krótka, biorąc pod uwagę całą resztę 🙂

Stan obiektu, zły, aczkolwiek można czuć się tu bezpiecznie z uwagi na małe rozmiary pomieszczeń.
Strop wzmacniany zbrojonymi betonowymi płytami.

Pod naporem górotworu, ściany są ściskane i wpychane do środka, co powoduje widoczne naprężenia.

Jeden z dwóch. Tylko dwóch. 


Gdzieś tam w oddali słyszymy cieknącą wodę, znajdujemy małą komorę w której ze stropu leje się woda.
 Biorąc pod uwagę, że kiedyś była to kopalnia wapienia, można tylko sobie wyobrazić jak wiele szkód taka woda może zrobić, zresztą cały czas robi.
Wymieszana woda z wapieniem tworzy gęstą maź przypominającą płynną zaprawę murarską.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pokręciliśmy się jeszcze po kilku miejscach i odnoga zaliczona. Wracamy do głównego chodnika.

Strop zabezpieczony.

  Po lewej stronie, patrząc od wejścia, widać ślady szyn

Przebitka do dalszych partii kopalni.

 

Jedna z kilkudziesięciu odnóg.

Resztki instalacji elektrycznej.

 

Jeszcze trochę i ten odcinek zostanie odcięty, wszystko się wali.

A zbrojone podpory? Wyginają się jak wszystko inne pod naporem wielu, wielu ton.

Żeby iść naprzód, trzeba się wdrapać… na górę kamieni, które odpadły od stropu.

Strop prawie, że idealnie płaski, ogromne partie kamieni spadają dużymi połaciami, wszystko spękane.

Obiekt nie został przeze mnie określony mianem najbardziej niebezpiecznego tylko z jednego powodu, trudno tu mówić o zagrożeniu gazowym. ALE, to mój nr 2. Zresztą looknijcie na fotkę poniżej.

Jak długo wytrzyma to wzmocnienie? Powoli, po milimetrze opada ono w dół, w końcu się złamie i masa kamieni odetnie resztę kompleksu. A chodników jest blisko 30km! Szacuje się zaś, że może ich być aż 50km! To oznacza, że ktoś, kiedyś może już z obiektu nie wyjść.
Zalane partie i pomieszczenia, które dawniej były wykorzystywane jako łaźnie, magazyny itp.


Żeby dostać się do poszczególnych odnóg, nierzadko trzeba było się wczołgiwać. Wapien, choć w sporych bryłach był bardzo lekki. To jakby wada, bo schodząc w dół, sypały się za nami nie tylko małe kamyczki, ale również wielkie głazy, które przecież mogły odciąć nam drogę.

Teren bardzo trudny, spąg usiany śliskimi ostrymi kamieniami, w taki rejon tylko z butami z wysokim stanem, chroniącym kostkę.

Idealnie płaski strop, wszystko co mogło już odpadło. A więc chodząc po „podłodze” tak naprawdę chodziliśmy po dawnym „suficie” 🙂

Jedna z największych hal.

 No dobra, trochę historii 🙂 Ten interesujący okres kopalni przypada na lata II wojny światowej, kiedy podziemia kopalni zostały zaadaptowane na podziemną fabrykę 🙂
Chodniki zostały poszerzone i podniesione, czyli zrobiono je wyższe, sięgał prawie 6m.
Beton nie daje rady, a drewno powinno?

 


W listopadzie 1944r pod ziemię przeniesiono produkcję Auto Union AG(dzisiejsze Audi). Firma produkowała silniki czołgowe, tłoki wały korbowe i inne podzespoły.
Części następnie zabierano i wywożono na perony towarowe skąd był zabierane do montażowni.

 Oczywiście prace przy drążeniu nowych tuneli wykonywali więźniowie z obozu pracy w Litomericach.
W dalszych partiach swą fabrykę miała firma elektrochemiczna… Osram 🙂 Która zajmowała się również przetwórstwem rud wolframu i moblidenu.
 Dziś wejście do części zajmowanej dawniej, przez firmę Osram jest niemożliwe. Podziemia zostały zaadaptowane na podziemne składowisko… odpadów radioaktywnych 🙂

Chodzą co prawda słuchy, że w podziemiach obiektu miały być budowane rakiety o przeznaczeniu militarnym, ale trudno dopatrzeć się jakiejś analogii.
Roboty podziemne w obiekcie trwały do maja 1945r.

🙂

 Druga latająca mysz.

 Jak długo strop będzie się opierał obciążeniom?

Resztki podstaw po jakichś maszynach.


 Ściana… ściana na którą udało mi się wdrapać, jednak z uwagi na brak perspektyw na powrót, musiałem odpuścić.

 


Chodników, skrzyżowań, odnóg jest całą masa. Drogę powrotną znaczyliśmy sobie światłem chemicznym.

Bardzo dobrze widać strefy spękań.

 

Jeden z nowszych chodników, zostały jeszcze tory, po których wywożono urobek.

Chodzenie po tym spągu było by udręką, gdyby nie Bennon Commodore 😉

Tylko niewielka cześć ma obudowę.

 

 

W pewnym momencie natrafiamy na część w której znajdują się zabudowania min. po toaletach.

Część dróg zawalona.

To wzmocnienia też już nie dają rady. Kwestia czasu, aż wszystko runie.

Hehe 🙂 Tędy to nie idę, zawały.

Tańsza alternatywa dla świetlików 🙂

Wspinaczka i zaciski.


Czacha.

Te obudowy łukowe (tak je nazwijmy) są naprawdę bardzo ciekawe i masywne.

Tama, chodnik prawdopodobnie prowadzi do składowiska (odpadów radioaktywnych, serio)

Fanty

Wejście na teren składowiska.


Niedokończony chodnik, jeszcze o bardzo wąskiej średnicy.

 W sumie, pod ziemią spędziliśmy blisko 6h! To mój najdłuższy wypad pod ziemię jeżeli chodzi o czas jak i metraż 🙂 Bo wg szacunków pokonaliśmy ok 8km.

W drodze powrotnej zaglądaliśmy jeszcze do krótszych chodników.
Podziemia arcyciekawe i mające pewną dozę tajemniczości.
Trudno jednak znaleźć jakiekolwiek istotne informacje w sieci.

Oczywiście po wypadzie byliśmy bardzo głodni, nie mogło się obyć bez kuchni polowej 🙂

Samochód wyładowany sprzętem po brzegi 🙂

Po spakowaniu odwiedziliśmy jeszcze „Mały fort” w Terezinie, na terenie którego znajdował się obóz pracy. Więźniowie tego właśnie obozu pracowali przy drążeniu dodatkowych chodników i pomieszczeń w odwiedzonym wcześniej przez nas obiekcie. W wyniku prac zginęło ok 7tysięcy osób.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

PODSUMOWANIE:
Odwiedzony przez nas obiekt jest arcyciekawy i niebezpieczny… a po części jest to wina tego, że korytarze kuto w lichym wapieniu.
Jak wiadomo, każda góra „pracuje” a to sprawia, że obiekty w niej wykute zaczynają się walić.
To, że wczoraj udało się nam wejść, nie oznacza, że za tydzień też będzie to możliwe. Należy brać pod uwagę fakt, że osiadanie skał nie dokonuje się na naszych oczach, w sensie nie widzimy tego bezpośrednio. Pewnego dnia naprężenie osiągnie maximum i w ciągu sekund, któraś partia się zawali. Także jestem mega zadowolony, że udało mi się jeszcze wejść.

Oczywiście chciałbym jeszcze raz, bardzo, podziękować zaprzyjaźnionej grupie za wypad  jak i przyjaciołom tejże grupy 🙂 Szczególnie za kuchnię polową i chleb Wielkopolski 😀
Dzięki wielkie i do zobaczenia 🙂

PS: Mam nadzieję, że za tak  pochlebny komentarz, cena mojego biletu do Twojego obiektu zmaleje 😀

16 komentarzy do “Poza granicami kraju”

  1. Leon gdyby da się odpowiednią motywację (nie mówię że przymusową) to ludzie mogą budować cuda inżynieryjne tak jak w naszym skromnym zakładzie gdzie wyroby prezentowane są na międzynarodowych prestiżowych salonach i zachwycają miliony ludzi za jakość w najdrobniejszych detalach. 🙂

    To składowisko odpadów radioaktywnych nie jest chronione przez a’la żołnierzy tylko przez samozwańczą ochronę odpadów radioaktywnych która zrobiła małe, skromne zakupy w miejscowym sklepie z militariami i dlatego wyglądają jak wojskowi 😉

    Pozdrawiam.
    Majoni z projektu Macan

  2. Tak, Riese to pikuś 🙂
    Składowisko jest 🙂 Powstało w latach 60tych. Jedno z wejść jest ogrodzone i zabezpieczone przez coś a’la żołnierzy 🙂

    Dzięki za garść informacji.

  3. Ciekawe miejsce,fajna fotorelacja.Długość chodników imponująca.”Riese”przy tym to”Pikuś”:)
    Ale odpadów radioaktywnych tam na pewno nie ma.O składowaniu odpadów radioaktywnych z Niemiec w kompleksie”Rzeczka”też mówiono.Wówczas”Riese”byłoby niedostępne na setki lat.
    Takie łukowe stropy to”cud techniki”,stosowano je najczęściej na skrzyżowaniach chodników.Żelbetowe,poziome stropy na minusie(-100,-200)już dawno by się posypały,na plusie wytrzymają do momentu skorodowania stali.Na minusie”zaciska”chodniki bardzo szybko.Przy długim chodniku(nadścianowy,podścianowy)przebudowa chodnika trwa na bieżąco.Obudowa ŁP wygina się jakby była z ołowiu.Można też oberwać zerwaną nakrętką z zamka.
    Ale to już historia:)
    Powodzenia:)

    1. WRC, to składowisko odpadów radioaktywnych to nie mit. Tam się nie składuje żadnych odpadów z Niemiec. Czeska Agencja Atomistyki zagarnęła sobie tzw. Richarda II (ok 1/4 całości podziemi) i składują tam odpady po swoich elektrowniach atomowych. Można to normalnie zwiedzić po okazaniu swoich danych personalnych – niestety tylko w dniach powszednich.

    2. Oczywiście chodziło mi o czeskie odpady.Czytałem jak wygląda zabezpieczenie odpadów radioaktywnych w Stanach,dlatego moje zdziwienie wzbudził łatwy dostęp do tych odpadów w Czechach.
      🙂

    3. Widocznie w Czechach jest spokój 🙂 Aczkolwiek bardzo żałuję, że nie udało nam się tam wejść…

    1. No właśnie trudno to określić. Biorąc pod uwagę czas jaki tam spędziliśmy mogliśmy rzeczywiście przejść ok 10km, ale mnie nogi nie bolały 😀
      Ciekawe, czy ktoś odpisze na wiadomość w butelce, tzn na butelce 😉

    2. Stawiam na 11-12 km. Drugie tyle będzie miała kopalnia, której nie zdążyli zaadoptować i którą już odpuściliśmy. A w fabryce weszliśmy do 90% pomieszczeń. Przeciskaliśmy się przez wszystko przecież. Co do butelki – pytanie czy ktoś to zrozumie – może jacyś Polacy się tam jeszcze znajdą 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *